Dzisiejszy rozdział składa się z samych retrospekcji!
Muza: *klik* (proszę, to pomaga się wczuć!)
4 czerwca 2004
-Ale ty prowadzisz.-zaśmiała się dziewczynka o krótkich, kasztanowych włosach.
-Dlaczego ja?- odparł zielonooki chłopiec.
-Bo jesteś facet.- powiedziała, pakując się na bagażnik srebrnego roweru.
Brunet zajął miejsce na siodełku, lecz nadal podpierał się stopami o ziemię.
-Ruszamy?- zapytał niepewnie.
-Taaaak!- krzyknęła entuzjastycznie Julia.
Ledwie jego stopy oderwały się od kostki brukowej, nie zdążył nawet umieścić ich na pedałach, rower przechylił się i obydwoje wylądowali na ziemi.
Dziewczynka nie zwróciła nawet uwagi na zdarte kolano, stuknięty łokieć. Była szczęśliwa, więc po prostu zaczęła się śmiać.
10 luty 2008
Ronnie spojrzała spode łba na bruneta. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu nie siedzieli razem na przerwie. Było to do nich niepodobne, przecież byli najlepszymi przyjaciółmi... Praktycznie od zawsze.
Odwróciła się przodem do Katy, tyłem do Julii, Rose i Maxa.
-Co się stało?- dwie dziewczyny spytały jednocześnie. Jednak żadna nie ośmieliła się wybuchnąć śmiechem, co zazwyczaj towarzyszyło takim sytuacjom.
-Nie odzywa się do mnie.- burknął.
-Czemu?
-Nie wiem. Coś ją naszło.
Było to naprawdę dziwne zachowanie z ich strony. Nie zapowiadało się na to, że któreś z nich wyciągnie rękę na zgodę.
To trwało 2 tygodnie. Przez bite 14 dni się do siebie nie odzywali.
Przed angielskim Rose podbiegła do Julii.
-Max i Ronnie normalnie ze sobą rozmawiają, wiesz?!-krzyknęła, zanim jeszcze znalazła się obok.
Brunetce opadła szczęka.
-Jak to? Skąd wiesz?
-Widziałam! No i Katy mi powiedziała.- odpowiedziała, coraz bardziej nakręcona.
Zaskoczona dziewczyna poczuła ukłucie w okolicy piersi, które stopniowo zaczęło przeradzać się w wiertło.
Z zadumy wyrwał ją dzwonek, ogłaszający lekcję.
Jak zwykle weszła jako ostatnia. Języki mieli z podziałem na grupy, więc bez Ronnie i Katy, lecz z Maxem. Usiadł w pierwszej ławce po środku. Razem z Rose usiadły w drugiej przy ścianie. Była to mała klasa, więc w rzędzie były tylko trzy.
Po policzku Julii spłynęła łza. Otarła ją szybko, żeby nikt jej nie zobaczył.
26 marca 2008
-I będę jeszcze miała...
-No i może...
Zaczęli jednocześnie.
-No mów pierwszy.- powiedziała Julia.
-Nie no powiedz.- ustąpił Max.
-Nie no dawaj.
-No ale dobra, powiedz ty.
-Nie no serio, mów.
-Ale moje jest mało ważne.
-No dobra.- dziewczyna ustąpiła.- I obok mojego domu będę miała stajnię pełna koni...- rozmarzyła się.
-A ja...- zaczął brunet, ale w tym momencie Ronnie odwróciła się na krześle przed nimi i bezceremonialnie przerwała rozmowę.
Brązowooka rzuciła jej mordercze spojrzenie. Co ona sobie myśli? Że to co właśnie papla jest ważniejsze niż to, co ona ma do powiedzenia?
Julia próbowała od czasu do czasu powiedzieć cokolwiek, lecz nikt jej nie słuchał. Ronnie wchodziła jej w słowa. Po pewnym czasie przestała nawet próbować zwrócić na siebie uwagę.
Zapomniała już o kłótni, wszystko miało być ok. Obie zapomniały. Max obiecał, że dalej będzie chodził z nimi na przerwach, nie zapomni o tym, jak z nim były, gdy został sam.
Zapomniał.
21 marca 2009
Rose i Julia czekały przed ciemnobrązowymi drzwiami.
-Może do niego zadzwoń...- zasugerowała brunetka, która siedziała z wspólnie pieczonym tortem czekoladowym i dwoma balonami na schodach.
Blondynka zadzwoniła. Kilka minut później zjawił się Max.
-To dla mnie? Na prawdę?- ucieszył się.- Dziękuuuję wam!
Podszedł do obu dziewczyn i każdej dał buziaka w policzek.
Gdy tylko zobaczył tort, jego oczy zaczęły robić się większe i większe...
Złożyły mu życzenia, wypiły herbatę, pośmiali się...
29 lipca 2009
Julia: Nie idziesz nigdzie?
Max: Nie ;)
Julia: To dobrze, ja też nie idę :D
Po 5 minutach rozmowy o Londynie, planach na przyszłość:
Max: Dobra idę oglądać Incepcje :) Pa :*
Julia: Miałeś nigdzie nie iść! Nienawidzę cię!
Max: I tak mnie lubisz ;)
Dziewczyna chciała odpisać prawdę, ale nie mogła. MUSIAŁA coś sprawdzić.
Julia: Już otóż nie. Jak się pytałam to nie, nigdzie nie idę. A tu po chwili "idę oglądać Incepcje"
Max: No co !!!
Julia: Masz rację. Miłego filmu.
Max: Ok.
"Udało się"- pomyślała.-"Łyknął."
Chciała zobaczyć, czy powtórzy się sytuacja z Ronnie. Miała jednak nadzieję, że nie dojdzie do kłótni. Poważnej kłótni.
Lecz mijały dni, a nie przyszła wiadomość. Było wolne, więc nie mieli okazji się zobaczyć. Brunetka była tylko ciekawa, ile osób już wie.
W jej sercu nadzieja zaczęła powoli gasnąć, aż całkiem zniknęła.
Jej obawy się sprawdziły. Było zupełnie tak samo.
1 stycznia 2010
*z punktu widzenia Julii*
Oparłam czoło o lodowatą szybę samochodu. Po raz ostatni przeszłam przez furtkę oddzielającą moje podwórko od reszty świata. Rose miała już na mnie czekać w Skyfall.
Minęłam szpital, potem dom starców, bloki. Gdy moja mama skręciła w prawo, zaraz za strażą, zobaczyłam tak znajomą mi czarną kurtkę w szare paski.
Max- zawsze szczelnie opatulony, dziś nie miał ani czapki, anie szalika.
-Zatrzymaj się.- poprosiłam moją mamę. Kątem oka zerknęła na chodnik i zobaczyła mojego przyjaciela.
Wysiadłam z auta i podeszłam do niego.
-Wyjeżdżasz.- rzucił beznamiętnie.
-Wyjeżdżam.- poczułam, jak mimowolnie moje oczy robią się wilgotne.
-Zobaczymy się jeszcze?
Tak bardzo chciałam powiedzieć, że tak. Będę tu przyjeżdżać, odwiedzać go, kupować mu pamiątki w Anglii. Ale powiedziałam sobie, że go nie okłamię. Nigdy więcej.
-Nie wiem.- szepnęłam. Dopiero teraz odważyłam się na niego spojrzeć.
Długa grzywka zachodziła na czoło, ręce trzymał w kieszeni szarych spodni. Niesamowite, jak bardzo się zmienił. Stał się kimś, komu bezgranicznie ufałam, mogłam powiedzieć wszystko. Nie chciałam go zostawiać. Chciałam tu zostać, nigdzie nie lecieć. A już na pewno nie tak daleko. Chłonęłam łapczywie każdy szczegół jego twarzy, żeby jak najlepiej go zapamiętać. Mam zdjęcia, to prawda, ale Mózg jest jednym źródłem, z którego możemy pozyskiwać wspomnienia.*
Podeszłam do niego i mocno objęłam. Byłam w pełni świadoma, że moczę jego ramię, ale trudno. Widzimy się ostatni raz, to nie moja wina, że się rozkleiłam.
Wzięłam głęboki wdech, wciągając do płuc jego zapach. Zaczęłam się trząść, nie tyle z zimna, ile z rozpaczy.
Odsunęłam się od niego.
Moja mama zatrąbiła dwa razy, idealnie w tym momencie wypuściłam z oczu kolejną partię łez.
-To pa.- powiedziałam roztrzęsiona.
-Zobaczymy się jeszcze.- szepnął.- Obiecuję.
*~Maciek N.