sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 6

Notka z dedykacją dla Hazzerowej <3

Chwiejnym krokiem zbliżyłam się do auta. Szyby były czarne, więc nie wiedziałam, kto czeka na mnie w środku. Toczyła się we mnie walka- wejść, czy uciekać. Ale już chyba nie mam rzeczy, na której mi zależy.
Stanęłam jak wryta.
Nie patrzyłam dziś na bransoletkę.
Podwinęłam rękaw. Kamyszki nie zmieniły koloru.
Zdecydowałam się podejść do auta. Gdy stałam tuż przy nim, jeszcze raz się zawahałam. Jednak zanim zdążyłam podjąć ostateczną decyzję, z samochodu wysiadł chłopak. Było dość ciemno, na ulicy stała tylko jedna lampa, na dodatek świeciła tak, że jego twarz była w cieniu. Powoli zbliżył się do mnie.
-Julka..?- zapytał niepewnie.
Pokiwałam głową.
Chłopak podszedł bliżej, jego twarz zaczęła się rozjaśniać.
-Tęskniłem za tobą.- uśmiechnął się.
Jego głos był znajomy... Chudy, wysoki, brązowe włosy... Nagle uświadomiłam sobie, kim on jest i zachłysnęłam się powietrzem.
-Max?!
Uśmiech na jego ustach zdawał się rozciągać aż po uszy.
-O Boże!!!- krzyknęłam i rzuciłam się w jego ramiona.
Nie mogłam uwierzyć, że to na prawdę on. Mój najlepszy przyjaciel z czasów dzieciństwa. Mieszkał w Polsce, strasznie przeżywałam fakt, że muszę go tam zostawić. Nie widzieliśmy się 5 lat... A teraz jest przy mnie.
-Jak ty...? Skąd miałeś mój numer?- nadal nie wierzyłam.
-Twoja mama mi dała.- wyszczerzył do mnie białe zęby.
-Boże, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tu jesteś.- powiedziałam po chwili, a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Hejjj... Julka, nie płacz.- przytulił mnie do siebie.- Posłuchaj... Nie za bardzo mam gdzie spać, a postanawiam zabawić tu trochę dłużej...
-Masz.- odpowiedziałam krótko.
Max odsunął się ode mnie. Wyglądał na zdziwionego, chyba mnie nie zrozumiał.
-U mnie oczywiście!- zaśmiałam się.
Pomogłam mu zanieść do domu torby. Naszykowałam mu wygodne spanie na kanapie w salonie. Zaproponowałam mu, żeby od razu poszedł się umyć, na pewno jest zmęczony po tak długiej podróży. Oczywiście się zgodził, więc pokazałam mu, gdzie jest łazienka. Kiedy się mył, postanowiłam się zająć szykowaniem jedzenia. Otworzyłam lodówkę. Jej wnętrze ziało pustką, tylko na środkowej półce leżał w miarę użyteczny kawałek sera oraz jajko.
-Fuck.- przeklęłam pod nosem.
-Co się stało?
Odwróciłam się. Tuż za mną stał Max w piżamie ze Zgredkiem.
-Nie ma jedzenia, a pewnie jesteś głodny.- powiedziałam markotnie.- Fajna piżama.
-Dzięki.- odpowiedział mi śmiechem.- A co do jedzenia, możemy zamówić, pizze na przykład.
-Ale ty płacisz!- zawtórowałam mu.
Po pół godzinie już siedzieliśmy na dywanie w salonie, a przed nami leżał duży, kwadratowy karton.
-Jak możesz nie jeść pieczarek?- spytał po 30 sekundach wpatrywania się we mnie.
Odpowiedziałam mu śmiechem, krztusząc się 4 kawałkiem pizzy.
-Dobra słońce, idę się myć, nie uciekaj nigdzie.
-Muszę jeszcze na chwilę skoczyć do auta, zapomniałem czegoś.- odpowiedział.
Poszłam do łazienki, wzięłam odprężający prysznic, zmywając resztki zaschniętej krwi. Po wyjściu z wanny zorientowałam się, że nie wzięłam piżam. Poszłam zawinięta w ręcznik do pokoju i wyjęłam z szafy białe spodnie w czerwone kropki i białą bluzkę na ramiączkach. Gdy zeszłam na dół, Max siedział już na rozłożonej kanapie w otoczeniu kilku butelek piwa.
-Tak myślałam.- zaśmiałam się.
Usiadłam obok niego, podał mi butelkę.
                                                                     ***
Następnego dnia Max odwiózł mnie do szkoły, a także mnie z niej zabrał. I następnego. I następnego. Niall się do mnie nie odzywał, ale wiem, że się na mnie patrzył. Zaczął się sezon przeziębień, więc nigdy klasa nie była pełna. Nie musiałam więc z nim siedzieć. Jednak zawsze odprowadzał mnie wzrokiem do auta, gdzie czekał na mnie Max.
                                                                     ***
Usłyszałam krzyk na dole. Wybiegłam jak wystrzelona z procy z łazienki. Byłam przerażona, przed chwilą ktoś zadzwonił do drzwi, Maz powiedział, że otworzy. Zeskoczyłam z ostatnich 5 schodów, więc zachwiałam się trochę, jednak już po chwili byłam przy drzwiach. Na środku ulicy Max szarpał się z Niallem*.
-Przestań! Przestańcie oboje!!!- wydarłam się, podbiegając do nich.

*Po długim szukaniu, znalazłam dowód, że tylko odmianę imienia "Harry" pisze się z apostrofem. Nie piszę się też "Louis'ego", mimo, że "s" jest nieme, tylko "Louisa". Skąd mam takie informacje? Otóż jest to wypowiedź pewnego uniwersyteckiego wykładowcy (ma ponad 70 lat, napisał ze 20 książek), niestety nie wiem, jak ma na imię. Jeśli macie jakiś problem z odmianą, piszcie :)

Może dodam jeszcze jeden w tym tygodniu, tak czy inaczej następny będzie po pierwszym tygodniu ferii (mam w ostatnim terminie) 
Kocham was xox
P.S. Zapraszam do zajrzenia w zakładkę "Postacie"!
P.P.S. Dopiero wczoraj zobaczyłam, że miałam wcześniej jeszcze 2 nominacje do L.A. ;)) Przepraszam, po prostu nie widziałam xD

2 komentarze:

  1. Przepraszam,że nie napisałam wcześniej,ale zgubiłam hasło do bloga i miałam karę na komputer... :c Teraz Komentuję. Jak Zwykle Świetny I Czekam Na Następny. Dziekuję Za Dedykację ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Omnomnomnomnom <333 Boskii, przepraszam, że tak długoo nie czytałam, ale albo nie miałam czasu, albo najzwyklej zapominałam :DD Baardzo przepraszam. Rozdział jak zwykle cbnuyebgfuyerbu :DD Mniam, mniam. Tylkoo ja kcem dłuższeee, proszeee, pisz dłuższe, plis, plis, plis <3 Kocham cię ;* i czekam na następnego rozdziała :* Do zobaczyska ;**

    OdpowiedzUsuń