czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 15: Epilog

                                                                MUZYKA *KLIK*

Wszystko musi się kiedyś skończyć. Problem w tym, że ja nie chcę, aby się kończyło. 
Dopiero w domu dotarło do mnie, co się stało. Zaczęłam obwiniać się o śmierć moich bliskich. Ale czasu się nie cofnie, prawda? 
Powiedziałam sobie kiedyś "Żyj tak, że gdybyś mógł żyć jeszcze raz, poszedłbyś tą samą drogą, co teraz". 
Na pewno bym tego nie zrobiła.
Ale żeby coś zyskać, trzeba też coś stracić. Co prawda w aktualnej sytuacji było to dla mnie mało pocieszające, ale cóż... 
Z jednej strony chciałabym zapomnieć, ale z drugiej... Nigdy nie mam zamiaru wyrzucić z mojego serca ani Rose, ani Maxa. 
Aż nasuwa się wątek z "Harry'ego Potter'a":
"Ci, których kochamy, nigdy nas nie opuszczą. Możesz ich zawsze znaleść- tutaj.- Po tych słowach Syriusz dotknął dłonią serca Harry'ego"

Odruchowo dotknęłam palcami medalionu, który miałam zawieszony na szyi. Wsunęłam paznokieć między skrzydełka serduszka, a to odskoczyło z cichym kliknięciem. Wewnątrz widniały dwa zdjęcia: na jednym Rose, na drugim- Max. Uśmiechnęłam się do siebie i zacisnęłam dłoń na naszyjniku. 
-Mamo...- w drzwiach pojawiła się 7-letnia dziewczynka o długich, brązowych, falowanych włosach i błękitnych oczach.- Wujek z ciocią już przyjechali!
Na twarzy dziecka pojawił się uśmiech. 
Zamknęłam gruby dziennik w czerwonej okładce. 
Chwyciłam ją za rękę i razem zeszłyśmy po drewnianych schodach na dół. W przedpokoju Niall wieszał płaszcze gości.
-Patricia! Liam!- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zza bruneta nieśmiało wychyliła się dziewczynka, której kasztanowe włosy splecione były w luźnego warkocza.- A to kto? Witaj Renee!
Podeszłam do nich i przytuliłam wszystkich po kolei. Moja córka podbiegła do Liama, który był jej ulubieńcem. 
-Rose!- rozpromienił się na widok mojej córki.- Aleś ty wyrosła!
-Widzieliście się tydzień temu.- zaśmiała się Particia. 
-Niall, czemu goście stoją w przedpokoju? Zaproś ich do salonu.- udałam poważny ton.
-Już, już kochanie.- pocałował mnie przelotnie w czoło.-Tak więc do salonu!
Po kolei przecisnęliśmy się przez łuk z drewna i przeszliśmy do większego pomieszczenia, gdzie wesoło trzaskał ogień w kominku. Nieopodal stała choinka, a pod nią siedział chłopiec uderzająco podobny do Rose.
-Max!- powiedział Niall surowo, schylając się do poziomu syna.- Mówiłem Ci, żebyś nie otwierał prezentów przed kolacją.
-Ale tato...- wyczołgał się z kupy prezentów.
-Przywitaj się lepiej z Renee.- posłałam mu łagodny uśmiech.
Dziewczynka ubrana w błękitną, zwiewną sukienkę nieśmiało podeszła do niego.
-Ceść.- wyciągnęła rączkę.
-Hej maluchu!- zamiast uścisnąć rączkę przytulił ją. Był od niej może o dwie głowy większy, w końcu były między nimi 4 lata różnicy.
-To jak? Jemy?- zatarł ręce Liam.
-Przestań!- skarciła go Patricia.- Jak zwykle o jednym. Jesteś jeszcze gorszy od Nialla.
-O nie!- zaśmiałam się.- Nikt nie jest od niego gorszy.
Rose zachichotała, a Niall skarcił ją spojrzeniem.
Podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy kolację. Oczywiście dzieciaki chciały jak najszybciej skończyć, aby wyciągnąć prezenty z dużych toreb i kolorowych papierów.
Gdy już siedzieliśmy na kanapie obżarci, obładowani podarunkami, a dzieci bawiły się spokojnie na górze (lub może zasnęły ze zmęczenia) Liam zaczął:
-Chcemy wam coś ogłosić.
Przytuliłam się mocniej do Nialla na fotelu.
-Spodziewamy się kolejnego dziecka.- dokończyła szczęśliwa brunetka.
-Naprawdę? To świetnie!- zerwałam się ich wyściskać, a za mną podążył niebieskooki.

O północy zapaliliśmy dwie świeczki w oknie. Robiliśmy tak co roku. W końcu 24 to była rocznica ich śmierci.


Wystukałam ostanie kilka słów i uśmiechnęłam się do siebie. 
Odsunęłam się od laptopa, zarzuciłam bluzę i wsunęłam telefon do kieszeni jeansów. Nareszcie skończyłam. 
Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na dwór. Już na mnie czekali. 
-Ile można...- zaczęła Rose, poprawiając grzywkę. 
-Można, można.- uśmiechnęłam się.
-A co takiego robiłaś, że musieliśmy czekać?- spytał Max. 
-Kiedyś wam pokażę.- szepnęłam, odwracając się w stronę przystanku.- Idziemy? 
Nie czekając na odpowiedź zaczęłam iść. Po chwili do mnie dołączyli. 
Dziś był dzień 15 urodzin Maxa. Planowałyśmy z Rose coś specjalnego. 

Byłam szczęściarą, że nadal byli przy mnie. Mimo wszelkich przeciwności mnie nie zostawili. Nie wyjechali. Nadal mieszkałam w zapyziałej miejscowości na śląsku. 
I nigdzie się nie ruszałam. 

3 komentarze:

  1. wooooooooooooooow.....ryczę ;__; nie wierzę że to już koniec i nie chce wierzyć. Będzie mi brakowało twojego przypominania o rozdziałach i mimo to, że nie wchodziłam tak od razu za co bardzo cię przepraszam zawsze, ZAWSZE mnie zachwycały. Kiedy wchodziłam na tego bloga, przenosiłam się w inny świat. Przeżywałam to co bohaterka i należą ci się ogromne gratulacje za to, że potrafiłaś to tak wspaniale napisać. Ten blog był inny od wszystkich które czytałam, miał swój bardzo, ale to bardzo oryginalny charakter, który często potrafił wzruszyć, ale też rozśmieszyć. To jest twój ogromny sukces, bo wiem, że niełatwo pisze się takiego bloga. Trzeba naprawdę poświęcić trochę czasu, żeby stworzyć takie dzieło jak to. Nieważne, że nie masz aż tak strasznie dużo wejść, czy komentarzy, bo to znowu aż tak bardzo się nie liczy, po prostu ludzie jeszcze nie odkryli tego bloga. Jestem pewna, że każda osoba po przeczytani tego bloga jedyne co będzie mogła wypowiedzieć to: wow. Bardzo ciężko napisać w jednym komentarzu co się czuje jak się czyta to co tworzysz, bo nie wszytko da się opisać. Nadal jestem roztrzęsiona po epilogu i mam kompletną pustkę w głowie, a za tyle chciałabym ci podziękować. Za te wspólnie spędzone chwile przy blogu, za to że mogłam to czytać, a nawet być w tym blogu (i mieć córke z Li nfcowiejfoiwe), za to że mogłam oderwać się od rzeczywistości, za twój czas który poświęciłaś na napisanie tego bloga. Naprawdę jedno wielkie DZIĘKUJĘ <3 Podczas czytania czy też po przeczytaniu ni jednokrotnie ryczałam i przechodziły mnie ciarki. Potrafiłaś połączyć dwa światy, rzeczywistość i fantastykę, nie pogubić się w tym oraz jednocześnie wywołać ogromne wrażenie. Dziękuję ci też za to, że ten blog mnie czegoś nauczył, że mimo przeciwności losu nie powinniśmy się poddawać, a nawet jeśli pojawiają się jakieś trudności, to zawsze opierać się na tych dobrych stronach na naszego życie. Dziękuję, bo miałam i mam ostatnio ciężkie chwile a ten blog potrafi mnie podbudować, tak jak zajęcia taneczne, czy przybywanie z wami. Jedno wielkie DZIĘKUJĘ <3 I czekam na kolejnego bloga i kolejną dawkę emocji. Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog jest świetny !!! Mam nadzieję że weźmiesz się za nowy albo ciąg dalszy tego :D Szkoda tylko że to już koniec bo nie będę mieć co czytać...Ale masz talent i naprawdę brawa dla Ciebie za coś tak wspaniałego :* I dziękuje Ci jeszcze za pomoc przy moim blogu Dziękuje, dziękuje ! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. year old VP Accounting Luce Vowell, hailing from Gimli enjoys watching movies like Song of the South and Sketching. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Grand Am. odkryj to

    OdpowiedzUsuń