poniedziałek, 14 stycznia 2013

Imagin o Larrym

Muzyka: *Klik*


-Louis! Proszę, Louis!- krzyczał na całe gardło chłopak o kręconych włosach. Jednak nikt nie odpowiadał. Ulica była pokryta grubą warstwą białego puchu. Po policzkach Harry’ego płynęły łzy, mimo wysiłków nie potrafił ich opanować. I cały czas w głowie miał słowa chłopaka o szarych oczach- „Nie wiem co teraz będzie. Ale nie kocham cię, nigdy nie kochałem.”. Świadomość, że wszystkie razem spędzone chwile to było jedno wielkie kłamstwo, bolała najbardziej.
Harry usiadł na środku ulicy. Nic go teraz nie obchodziło. Równie dobrze jego życie mogłoby się teraz skończyć. Bez Louisa nie miało już sensu. Tak bardzo by chciał, żeby to był tylko sen. Za chwilę obudzą go delikatne pocałunki ukochanego. Ale to była brutalna rzeczywistość i w głębi serca Harry dobrze to wiedział. Podniósł się z ziemi i podreptał do domu. Na wejściu zrzucił kurtkę i opadł ciężko na łóżko. Chciał tylko już więcej się nie obudzić.
Tego samego wieczoru Louis napisał na twitterze:
Nie ma czegoś takiego jak Larry. Proszę, uświadomcie to wreszcie sobie i przestańcie męczyć mnie i Harry’ego!
Gdy następnego dnia Harry to zobaczył, tak naprawdę uświadomił sobie, że to naprawdę koniec. Ale po co było Louis’owi to wszystko? Po co udawał, że go kocha?
Zielonooki stanął przed największą ścianą w swoim domu. Jeszcze wczoraj to był ich dom.
Na ścianie poprzyklejane były setki, jeśli nie tysiące zdjęć. Tylko on i Louis wiedzieli o jej istnieniu. Harry przejechał palcem po największej fotografi. Przedstawiała jego i Louis’a na diabelskim młynie. W głowie ciągle rozbrzmiewał mu śmiech ukochanego.
‘Ale jeśli teraz będzie mu lepiej? Może powinienem się cieszyć z jego szczęścia. Teraz wreszcie będzie mógł wieść normalne życie, bez sekretów, bez tego wszystkiego.’- usiłował sobie wmówić. Ale dobrze wiedział, że to mu nie pomoże. Nic nie jest w stanie zapełnić pustki po stracie kogoś takiego.

                                               Dwa miesiące później…

Na wycieraczce leżała mała, czerwona koperta. Harry był bardzo zaskoczony, przecież chyba żadna fanka nie zna jego nowego adresu. Wszedł do domu i usiadł na kanapie. Rozerwał palcem papier. Od razu rozpoznał pismo Louisa. Gdy czytał, po policzkach zaczęły ściekać mu łzy.
Przepraszam cię za wszystko. Inaczej wyobrażałem sobie nasze wspólne życie. Ale jeśli bylibyśmy razem, nie mógłbyś wieść normalnego życia. To był błąd, że w ogóle zaczęliśmy w taki sposób naszą znajomość. Ale nie mogłem nic poradzić, to nie moja wina, że tak na mnie działasz. Dlatego postanowiłem dać ci szansę na normalne życie. Ale nie mogłem wytrzymać bez ciebie. Każda samotnie spędzona minuta była dla mnie niewyobrażalną męczarnią. Pewnie nie wiesz, ale codziennie stałem pod twoim oknem. Patrzyłem na ciebie, widziałem, że ty także cierpisz. Ale nie moglibyśmy być razem. Znienawidziło by nas wtedy wiele osób. Dla mnie to bez różnicy, ale wiem, że ty być cierpiał. I teraz będzie łatwiej. Nareszcie będzie dobrze. Wtedy mogliśmy mieć tylko nadzieję na lepsze jutro. Nadzieja matką głupich. Ale każda matka kocha swoje dzieci.
Nie mogę obiecać ci wszystkiego, ale jednego jestem pewien- kiedyś się spotkamy. W lepszym miejscu, tam, gdzie będziesz tylko ja i ty. Tylko my. I będę na ciebie czekać. Proszę, nie przyspieszaj tego. Nie rób tego co ja. Gdy to czytasz, mnie już nie ma. Ale nie martw się- mam cię pod opieką. Masz swojego własnego anioła. Widzę jak to czytasz. I uśmiecham się do ciebie. Wreszcie oboje jesteśmy wolni.
Możesz chodzić tam, gdzie chodziliśmy razem. Możesz siadać na naszej ławce. I nie będziesz mnie widział, ale będę siedzieć obok ciebie. Zrozumiem też, jeśli o mnie zapomnisz. Ale wiedz jedno- ja nigdy nie zapomnę o tobie.

Louisa nie udało się uratować- znaleziono go na ławce w parku- ich wspólnej ławce. Usnął z uśmiechem na ustach.
Harry siadał tam codziennie. I wydawało mu się, że w szumie liści słyszy cichy szept Louisa. ‘Kocham Cię’
Chłopak zestarzał się- nie odebrał sobie życia. Wiedział, że Lou by tego nie chciał. Nie ożenił się, zawsze pozostał wierny jedynej prawdziwej miłości swojego życia.
 Gdy był już w podeszłym wieku (miał 87 lat), usiadł na tej samej ławce.
Zobaczył wyraźnie Louisa, który siedział obok. Oboje znów byli młodzi. Szatyn wyciągnął do Harry’ego rękę. Ten chwycił ją. Oboje powolnym krokiem zmierzyli w stronę chmur, w stronę nieba. Bo tam ich życie zaczynało się od początku.

2 komentarze:

  1. Super *.*
    Zostałaś nominowana do Liebster Awards ! :http://opowiadanie-forevertogether.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale śliczne. Mimo, że nie jestem Larry Shipper to poryczałam się.

    OdpowiedzUsuń