-Louis! Proszę, Louis!- krzyczał na całe gardło chłopak o
kręconych włosach. Jednak nikt nie odpowiadał. Ulica była pokryta grubą warstwą
białego puchu. Po policzkach Harry’ego płynęły łzy, mimo wysiłków nie potrafił
ich opanować. I cały czas w głowie miał słowa chłopaka o szarych oczach- „Nie
wiem co teraz będzie. Ale nie kocham cię, nigdy nie kochałem.”. Świadomość, że
wszystkie razem spędzone chwile to było jedno wielkie kłamstwo, bolała
najbardziej.
Harry usiadł na środku ulicy. Nic go teraz nie obchodziło.
Równie dobrze jego życie mogłoby się teraz skończyć. Bez Louisa nie miało już
sensu. Tak bardzo by chciał, żeby to był tylko sen. Za chwilę obudzą go
delikatne pocałunki ukochanego. Ale to była brutalna rzeczywistość i w głębi
serca Harry dobrze to wiedział. Podniósł się z ziemi i podreptał do domu. Na
wejściu zrzucił kurtkę i opadł ciężko na łóżko. Chciał tylko już więcej się nie
obudzić.
Tego samego wieczoru Louis napisał na twitterze:
Nie ma czegoś
takiego jak Larry. Proszę, uświadomcie to wreszcie sobie i przestańcie męczyć
mnie i Harry’ego!
Gdy następnego dnia Harry to zobaczył, tak naprawdę
uświadomił sobie, że to naprawdę koniec. Ale po co było Louis’owi to wszystko?
Po co udawał, że go kocha?
Zielonooki stanął przed największą ścianą w swoim domu.
Jeszcze wczoraj to był ich dom.
Na ścianie poprzyklejane były setki, jeśli nie tysiące
zdjęć. Tylko on i Louis wiedzieli o jej istnieniu. Harry przejechał palcem po
największej fotografi. Przedstawiała jego i Louis’a na diabelskim młynie. W
głowie ciągle rozbrzmiewał mu śmiech ukochanego.
‘Ale jeśli teraz będzie mu lepiej? Może powinienem się
cieszyć z jego szczęścia. Teraz wreszcie będzie mógł wieść normalne życie, bez
sekretów, bez tego wszystkiego.’- usiłował sobie wmówić. Ale dobrze wiedział,
że to mu nie pomoże. Nic nie jest w stanie zapełnić pustki po stracie kogoś
takiego.
Dwa miesiące później…
Na wycieraczce leżała mała, czerwona koperta. Harry był
bardzo zaskoczony, przecież chyba żadna fanka nie zna jego nowego adresu.
Wszedł do domu i usiadł na kanapie. Rozerwał palcem papier. Od razu rozpoznał
pismo Louisa. Gdy czytał, po policzkach zaczęły ściekać mu łzy.
Przepraszam cię za
wszystko. Inaczej wyobrażałem sobie nasze wspólne życie. Ale jeśli bylibyśmy
razem, nie mógłbyś wieść normalnego życia. To był błąd, że w ogóle zaczęliśmy w
taki sposób naszą znajomość. Ale nie mogłem nic poradzić, to nie moja wina, że
tak na mnie działasz. Dlatego postanowiłem dać ci szansę na normalne życie. Ale nie mogłem wytrzymać bez ciebie. Każda
samotnie spędzona minuta była dla mnie niewyobrażalną męczarnią. Pewnie nie
wiesz, ale codziennie stałem pod twoim oknem. Patrzyłem na ciebie, widziałem,
że ty także cierpisz. Ale nie moglibyśmy być razem. Znienawidziło by nas wtedy
wiele osób. Dla mnie to bez różnicy, ale wiem, że ty być cierpiał. I teraz
będzie łatwiej. Nareszcie będzie dobrze. Wtedy mogliśmy mieć tylko nadzieję na
lepsze jutro. Nadzieja matką głupich. Ale każda matka kocha swoje dzieci.
Nie mogę obiecać ci wszystkiego, ale jednego jestem
pewien- kiedyś się spotkamy. W lepszym miejscu, tam, gdzie będziesz tylko ja i
ty. Tylko my. I będę na ciebie czekać. Proszę, nie przyspieszaj tego. Nie rób
tego co ja. Gdy to czytasz, mnie już nie ma. Ale nie martw się- mam cię pod
opieką. Masz swojego własnego anioła. Widzę jak to czytasz. I uśmiecham się do
ciebie. Wreszcie oboje jesteśmy wolni.
Możesz chodzić tam, gdzie chodziliśmy razem. Możesz
siadać na naszej ławce. I nie będziesz mnie widział, ale będę siedzieć obok
ciebie. Zrozumiem też, jeśli o mnie zapomnisz. Ale wiedz jedno- ja nigdy nie
zapomnę o tobie.
Louisa nie udało się
uratować- znaleziono go na ławce w parku- ich wspólnej ławce. Usnął z uśmiechem
na ustach.
Harry siadał tam codziennie.
I wydawało mu się, że w szumie liści słyszy cichy szept Louisa. ‘Kocham Cię’
Chłopak zestarzał się- nie
odebrał sobie życia. Wiedział, że Lou by tego nie chciał. Nie ożenił się,
zawsze pozostał wierny jedynej prawdziwej miłości swojego życia.
Gdy był już w podeszłym wieku (miał 87 lat),
usiadł na tej samej ławce.
Zobaczył wyraźnie Louisa,
który siedział obok. Oboje znów byli młodzi. Szatyn wyciągnął do Harry’ego
rękę. Ten chwycił ją. Oboje powolnym krokiem zmierzyli w stronę chmur, w stronę
nieba. Bo tam ich życie zaczynało się od początku.
Super *.*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards ! :http://opowiadanie-forevertogether.blogspot.com/
Ale śliczne. Mimo, że nie jestem Larry Shipper to poryczałam się.
OdpowiedzUsuń