wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 3

Notka z dedykacją dla Maćka. Może wreszcie go zmotywuje i powie mi, co myśli o moim pisaniu ;*

-Wejdź, śmiało.- zachęciłam Niall'a. Stał chyba lekko zdezorientowany w drzwiach wejściowych.
-Yyy... No a wiesz? Twój tata albo mama?- spytał zmieszany.
-Nie ma nikogo w domu.- powiedziałam spokojnie, choć w głębi serca poczułam delikatne ukłucie. Przezwyczaiłam się już do tego, że każdemu tak odpowiadam. Emmm... Odpowiadałam.
Niall nieśmiało wszedł przez duże, białe drzwi.
-Zjesz coś? Albo może się napijesz?- spytałam z kuchni.
Za chwilę przyszedł i jak gdyby nigdy nic otworzył sobie lodówkę i wyjął z niej jabłko. Gdy wziął gryza spojrzał się na mnie.
-Bogee, prrawaa?- spytał z pełnymi ustami.
-Nie krępuj się.- odpowiedziałam mu śmiechem.
Poszłam na górę, on podreptał za mną z jabłkiem w jednej ręce i gitarą w drugiej. Otworzyłam pierwsze drzwi po lewej (wszystkie na korytarzu były zamknięte). Weszłam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku.
-Nie musisz zamykać.- powiedziałam, gdy Niall już chwytał za klamkę.
Blondyn rozejrzał się po pokoju. Położył gitarę przy biurku i podszedł do mojej szafy. Przyglądał się poprzyklejanym na niej kolorowym karteczkom.
-Co to jest?- spytał po chwili.
-Tytuły. Tytuły książek, które przeczytałam.
Ten spojrzał na mnie zdziwiony.
-Aż tyle? Myślałem, że w XXI wieku czytanie prawie zanikło. Pozatym, nie wyglądasz na kogoś, kto czyta.
-Dzięki.- burknęłam.- Może powinnam nosić okulary, spodnie z szerokimi nogawkami i dwa warkocze?
Może powiedziałam to zbyt złośliwym tonem? Niall mi nie odpowiedział i wrócił do oglądania wnętrza. Podszedł do ściany nad moim biurkiem. Ta też była poobklejana, tyle że rysunkami. Prawie wszystkie przedstawiały moją łąkę. Były też ilustracje z książek.
-Ty to rysowałaś?
-Ehem.
-Ładne.
-Nie tak jak twoja gra na gitarze.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-No proszę, jednak potrafisz być miła...- powiedział.
Uniosłam jedną brew do góry, na co zareagował śmiechem. Bo przecież ja nie umiem unosić jednej brwi do góry. Resztę dnia spędziliśmy na opowiadaniu o sobie. Niall wyprowadził się z Irlandii, ponieważ jego rodzice się rozwiedli. Znałam go trochę ponad dzień, a czuję jakbym znała go conajmniej rok. On jednak chyba nie wydawał się zadowolony z informacji o mnie. Po prostu było mu ich za mało. Ale nie opowiem mu już przecież wszystkiego! Dochodziła 21 (tak- byliśmy razem cały dzień), gdy stał w drzwiach z gitarą i gruszką na drogę. Nie wiedziałam za bardzo jak się pożegnać.
-Dziękuję.- wydukałam w końcu.- Miło mi było, naprawdę.
Posłał mi swój rozbrajający uśmiech.
-To do zobaczenia?
-W szkole.- dokończyłam, śmiejąc się.
Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam w pseudo-piżamy. Gdy już byłam w pokoju, spojrzałam jeszcze raz przez okno. Pierwszy raz, odkąd tu mieszkam, w oknie domu pod lasem paliło się światło. Mało tego- widziałam wyraźnie zarys człowieka, czyżby... Niall? Upewniłam się dopiero, gdy on też mnie zobaczył i pomachał. Zgasiłam światło i zakopałam się w kołdrę (wstawiłabym tu "u", ale blogger mi podkreśla).

Wylądowałam na łące (jak zawsze zresztą). Podeszłam do kamienia i wygodnie się na nim usadowiłam. No- jeśli na kamieniu można się wygodnie usadowić. Z boku nadal wyryty był napis. Przejechałam po nim palcem. To było dziwne, bardzo dziwne.
-Powiedziała osoba, która w niewiadomy sposób przenosi się we śnie na łąkę.- dobiegł mnie głos.
Odwróciłam się szybko. Przy kamieniu siedział chłopak o brązowych włosach i szarych oczach, które mrużył
w blasku słońca. Przypatrywał mi się ciekawsko.
-Kim jesteś?- spytałam bez strachu. Przecież to mi się śni, co może mi zrobić.
-Jestem Louis, miło mi cię poznać, Julia.- odpowiedział spokojnie.
-Skąd...? Właściwie to jak ty...?
Nasuwały mi się setki pytań. Jak się tu znalazł, czy to on wyrył napis, skąd zna moje imię...
-Po prostu wiem.- zaśmiał się.
-Ale jak się tu znalazłeś?- spytałam na wydechu.
-Ummm... To już dłuższa historia.
Uśmiechnął się do mnie. Nie wiedziałam, co zrobić. Zaufać mu? Przecież ja go nie znam. Wiem tylko, że ma na imię Louis.
-To ty byłeś tu wczoraj?- zapytałam po chwili.
-Tak, to ja. I nie tylko wczoraj.
-Nie widziałam tu wcześniej nikogo.
-Może jesteś mugolem.
Ku mojemu zaskoczeniu wiedziałam o co chodzi.
-"Mugole? Oni nie potrafią patrzeć!" Harry Potter i Więzień Askabanu, film.
-"Kiedy otworzył oczy, wątpił przez chwilę, czy naprawdę je otworzył, bo ciemność nie stała się ani trochę przejrzystrza niż wówczas, gdy miał je zamknięte."
-Hobbit, książka.- po raz kolejny powiedziałam bez zająknienia.
-Twarda zawodniczka z ciebie.- zaśmiał się.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie jestem dziwna, no kto normalny recytuje książki z głowy?
- To ja je wyrecytowałem.- stwierdził Louis.
-Jak ty to robisz?- spytałam zafascynowana.
-Nie wiem. Ale powiem ci w sekrecie, że to nie działa w prawdziwym świecie.- puścił do mnie oczko.
-Jestę poetę.
Odpowiedział mi słodkim śmiechem.
Rozmawialiśmy do zachodu słońca, czyli do naszego wschodu.
-Będziesz jutro?- spytałam szybko, gdy świat powoli zaczynał się rozmywać.
-Będę zawsze.
_________________________________________________________________________________

Trochę dziwny, tak mi się wydaje xD No i oczywiście za krótki, ale to chyba wina braku weny. Bo prawda jest taka, że był pisany trochę na siłę. No ale jest, mam nadzieję, że następny będzie lepszy. 
Zrobiłam zapowiedź bloga, jakby się komu chciało obejrzeć;) Zapowiedź



4 komentarze:

  1. Świetny!! Pisz dalej, już nie umiem się doczekać :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Omnomnom kolejny świetny rozdział i pojawił się Lou, wiedziałam że gdzieś musi się pojawić w końcu to twój blog trudno żeby nie było w nim Louis'ego xDD ;PP Ok, ok chce już następny i to jak najszybciej ;PP
    Patka ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje ;* <3 Choc nie wiele mam z tym wspólnego ale liczy sie twój gest <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award ! Więcej informacji : http://family1danimals.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń